Obserwatorzy

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 1.

Proszę o czytanie notatek pod rozdziałem ;)

- Samolot do Londynu odlatuje za czterdzieści minut - usłyszałam głos dochodzący z głośników.
     Za czterdzieści minut miałam wylecieć z powrotem do miasta, w którym spędziłam całe swoje dzieciństwo. Ale nie miałam już mieszkać z rodzicami, i dalej tworzyć kochającej się rodziny. Oni już dawno temu mnie zostawili, tutaj, na tym nędznym świecie i w jakiejś dziurze. Przecież ja tu nie chciałam mieszkać. Zmusili mnie do wyprowadzki, a teraz zostawili. Ja sama wracam już do Londynu, do mojego kuzyna. Z nim mam teraz mieszkać, z nim tworzyć kochająca się rodzinę.
   Westchnęłam cicho i poszłam na odprawę. Kontroler sprawdził mój bagaż, przeszukał moje kieszenie i powoli szłam tunelem do samolotu. Wymijali mnie co chwila jacyś ludzie. A to chłopak, a to dziewczyna, a to matka z rozwrzeszczanymi dziećmi. Gdy zobaczyłam jakiegoś mężczyznę kłócącego się ze swoją córką, zaczęły płynąć łzy. Nie mam pojęcia dlaczego. Ja z moim ojcem też się kłóciłam. Za często, można powiedzieć. Może to dlatego Bóg go zabrał, żebym poniosła karę za to, co robiłam? Ale to nie tylko ja byłam winna naszym kłótniom. On też święty nie był. A ja o tym wiedziałam aż za dobrze..
- Proszę zapiąć pasy, za chwilę startujemy - usłyszałam głos stewardessy. Od kilku minut siedziałam już w samolocie, miałam zapięte pasy. Byłam gotowa 'opuścić' moje stare życie i zacząć je od początku. Ciekawe, czy miało mi się to udać. Czułam, że znajdę swoje szczęście, ale to nie będzie łatwe. Cóż, pożyjemy zobaczymy.
Lot przebiegł w miarę pomyślnie. Chwilę się zdrzemnęłam, ale po przebudzeniu bardzo rozbolała mnie głowa. No tak, na pewno od stresu. Patrzyłam na chmury i trochę się rozluźniłam. Napełniłam się optymistycznymi myślami. Byłam pewna, że tutaj, z Tomem i jego rodziną będę naprawdę szczęśliwa. On mnie nie skrzywdzi.
Po dwóch godzinach lotu dolecieliśmy na lotnisko w Londynie.
- Proszę odpiąć pasy i powoli skierować się do wyjścia - usłyszałam ponownie głos stewardessy. Zgodnie z poleceniem odpięłam zabezpieczenie. Poczekałam, aż tłum się przerzedzi i wyszłam z samolotu. Nie wiedziałam, gdzie mam iść. Toma nie widziałam prawie 9 lat, gdy ostatni raz z nim rozmawiałam, przechodził mutację, nosił bluzę z kapturem i dresy. Wątpię, że jego żona pozwala mu się tak ubierać i teraz. Stałam na lotnisku, samotnie, podczas gdy inni ludzie witali się i przytulali. Poczułam straszną pustkę.
- Suzzie!! - usłyszałam zdrobnienie od mojego imienia. No tak, tylko Tom mnie tak nazywał. A tak bardzo lubiłam po zdrobnienie. - Chodź tu do mnie młoda!
- Tom! - w końcu rozpoznałam swojego kuzyna i rzuciłam się na niego. - Jak ja cię dawno nie widziałam.
- Ale ty wyrosłaś! Pamiętałem cię jako małego berbecia, a teraz niezła laska z ciebie!
- Spadaj. Nie słódź mi, tylko weź mnie do domu.
- Ohoho, ale charakter nic ci się nie zmienił. Daj walizkę i chodź, tam czeka moja żona z dziećmi.
Popatrzyłam we wskazanym kierunku, na piękną, szczupłą kobietę z dwójką dzieci. Małe wersje Toma.
- Cześć - uśmiechnęła się do mnie. - To ty jesteś Suzzie.. yy.. Susan?
- Tak, to ja - odwzajemniłam uśmiech. - Możesz do mnie mówić Suzzie, bardzo to lubię.
- Jasne. Jestem Amanda. A to są moje pociechy. Troy i Elizabeth.
Przywitałam się z dziećmi. Z charakteru widać podobne do mamy, bo gdy tylko coś do nich powiedziałam, zawstydzone schowały twarz w spódnicy swojej mamy.
- No to jedziemy do domu - zarządził Tom.
Wyszliśmy na parking i udaliśmy się w stronę samochodu mojej nowej rodziny. Przez drogę Tom zagadywał mnie, ale ja nie miałam ochoty rozmawiać. Wyglądałam przez szybę i przyglądałam sie Londynowi. Nie pamiętałam, jak wyglądał, gdy się stąd wyprowadzałam. Niestety zaczęły wracać do mnie wspomnienia. Mama robiąca mi kakao... Mama rozmawiająca ze mną.. Tata... Gdy o tym pomyślałam, pociekły mi łzy. Tom zaczął opowiadać swoje, równie denne jak kiedyś, kawały, ale Amanda widziała, że coś ze mną nie tak.
- Zamknij się - skarciła męża. - Daj jej pomyśleć.
- No dobra - burknął w odpowiedzi. Nie lubił,gdy ktoś podcinał jego skrzydła.
Po dwudziestu minutach dojechaliśmy na miejsce. Moim nowym domem okazał się być prześliczny biały budynek z ogrodem. Bardzo podobny do tego, który oglądałyśmy z mamą w jakiejś gazecie dzień przed jej śmiercią.. Nieważne. Zachwyciłam się nim. Nigdy nie mieszkałam w takich dobrych warunkach, jakoś wiązaliśmy koniec z końcem, ale łatwo nie było. A teraz, jak się domyślałam, miałam żyć na wysokim poziomie. Zapowiadało się nieźle. W końcu Tom był kierowcą, a jak słyszałam, kierowcy zarabiają dość dużo.
- Witaj  w domu... - usłyszałam dziecięcy głosik, który wyrwał mnie z rozmyślań. Jak się okazało, powiedział to Troy, zaraz ukrył się w objęciach matki.
- Dziękuję - powiedziałam i rozpłakałam się. Tom objął mnie i przytulił do siebie. Zaczynałam czuć, że w końcu komuś na mnie zależy. Wtuliłam się w pachnącą koszulkę kuzyna, ale po chwili pomyślałam, że muszę wziąć się w garść, po to tu jestem, by zapomnieć o przeszłości i zacząć życie od nowa. Równie dobrze mogłam zostać w domu dziecka i dalej snuć się jak cień, z nikim nie rozmawiając, i płacząc po kątach.
- To wejdziemy do środka, czy tak tu będziemy stać? - oderwałam się od Toma i zapytałam go. Wszyscy zaczęli się śmiać, a Elizabeth pociągnęła mnie za rękę i weszłyśmy do środka.
Dom w środku był jeszcze bardziej elegancki, niż na zewnątrz. Wcale nie wyglądało na to, że mieszka tutaj dwójka dzieci.. i Tom, to bałaganiarz jakich mało.
Wszędzie były dywany, w salonie stał kominek i ogromny telewizor plazmowy. Na środku stał stół, a przy ścianach białe, bardzo eleganckie kanapy. Nie umiem opisać, jakie to wnętrze zrobiło na mnie wrażenie. To jak mieszkanie z kolorowych czasopism.
Amanda zaprowadziła mnie do mojego pokoju. Był ogromny! Ale nie umeblowany. Stało tam tylko ogromne łóżko, biurko, na którym leżał nowy laptop i kilka szaf. Ściany pomalowane były na niebieski kolor. Od razu, gdy tylko je zobaczyłam, skojarzyły mi się z kolorem oczu Niall'a Horana, mojego idola. Miały identyczny kolor.
- Jak ci się podoba? - spytała Amanda.
- Jest cudowny!
- Z domu dziecka dostaliśmy jakieś tam pieniądze.. Pomyśleliśmy, że nie weźmiemy ich dla siebie, tylko damy tobie, abyś mogła się tu urządzić, jak tylko chcesz. To twój azyl. Zapewniam, że dzieciaki na pewno tu  nie będą wchodzić. Dobrze wiedzą, co im wolno, a co nie. A, i w tym szafkach pochowaj swoje drobiazgi, chodź, pokażę ci twoją łazienkę i garderobę. Ciuchy kupimy jak zostaną ci pieniądze po meblach, a i Tom kupi ci tyle, ile ci będzie potrzeba.
- Ale jak to? Po co mi garderoba, skoro spokojnie tu się to wszystko zmieści? - dziwiłam się.
- Po co zaśmiecać przestrzeń tutaj, jak tyle pomieszczeń w domu się marnuje. Chodź, pokażę ci łazienkę.
Gdy pokazała mi łazienkę, którą miałam mieć tylko dla siebie, dostałam wytrzeszczu oczu. Była cudowna, można powiedzieć, że bardzo ekskluzywna. Drzwi koło umywalki prowadziły do garderoby. Była równie duża, jak mój pokój. Wszędzie stały szafy, wieszaki i ogromne lustro.
- No nie ciesz się tak juz, tylko chodź na kolację - powiedziała Amanda, śmiejąc sie i wyrywając się z moich objęć.
Zjadłam kolację, bardzo uroczystą, chyba aż za uroczystą jak na mnie, umyłam się i położyłam do łóżka. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
___________________________________
No to mamy rozdział 1. Teraz już będzie tylko lepiej ;) Mam nadzieję, że się wam spodoba. Proszę o szczerze komentarze ;*
Niall pojawi się, mam nadzieję, w następnym rozdziale. :)

3 komentarze:

  1. Super rozdział :) Warto spełniać marzenia, więc pisz jak najwięcej, tym bardziej, że naprawdę super Ci to wychodzi.
    Zapraszam do mnie: dreaming-my-own-dream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Co o tym sądzę ? Powiem tylko tyle...
    Twój blog jest świetny ! Mimo ,że to dopiero pierwszy rozdział to i tak historia mnie już wciągnęła ;D <3
    Pozdrawiam x
    http://reason-to-smilex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się strasznie . ;D
    Mieszkać w takim domu ohoho marzenie . =>
    Czekam na 2 rozdział . xd
    Powodzenia i dobrej weny . ^^
    Na pewno będę wpadać częściej :d

    OdpowiedzUsuń